Początki twierdzy w Masadzie sięgają historii Heroda Wielkiego, który postanowił tam zbudować jeden ze swoich imponujących pałaców. Do dzisiaj można podziwiać pozostałości tarasowej konstrukcji pałacu północnego stworzonej na zboczu wzgórza oraz odtworzone malowidła, którymi był on przyozdobiony.
Na pozostałej części płaskowyżu można obejrzeć pozostałe zabudowania twierdzy – nieodzowne łaźnie z mozaikami i ogrzewaniem podłogowym, pomieszczenia gospodarcze oraz pałac wschodni – z basenem.
Na środku stoją też pozostałości bizantyjskiej świątyni wybudowanej przez mnichów, którzy zamieszkiwali to miejsce około 5 w. n.e.
Na skalistą górę, na której znajduje się twierdza, można dostać się trasą wytyczoną przez oblegających ją swego czasu rzymskich żołnierzy stromą „ścieżką węża”, lub wjechać na szczyt kolejką linową.
Józef Flawiusz opisał Masadę jako ostatni punkt oporu wobec armii rzymskiej w wojnie żydowskiej 70 roku. To właśnie tu, na płaskim szczycie jednej z gór Pustyni Judzkiej, miały rozegrać się wydarzenia, które stworzyły najważniejszy z symboli narodowych współczesnego państwa izraelskiego. A wydarzenia te były dość krwawe.
W 72 roku po narodzeniu Chrystusa niemal czteroletnie powstanie przeciw Rzymowi było już w przeważającej mierze spacyfikowane. Jedynie w małej twierdzy, znaczy w Masadzie pozostała grupa buntowników nie dających się ujarzmić Rzymowi. Stamtąd urządzali wyprawy nękające wroga i ogólnie czuli się dość bezpiecznie, chronieni przez kilkusetmetrowej wysokości pionowe skalne zbocza, zaopatrzeni w żywność dzięki uprawianym własnoręcznie poletkom, które zasadzili na środku płaskowyżu zaopatrywani w wodę z systemu studni zbierających deszczówkę.
W połowie roku 72 rzymskie oddziały X Legionu dotarły pod twierdzę i zażądały jej poddania. Kiedy obrońcy odmówili, Rzymianie podjęli działania oblężnicze. Wokół Masady wznieśli szereg obozów warownych połączonych murem, otaczając górę obręczą fortyfikacji. Następnie przystąpili do sypania rampy ziemnej, która miała umożliwić bezpośredni atak na mury i dostanie się do wnętrza fortecy.
Budowa nasypu nie była przedsięwzięciem łatwym. Roboty ziemne trwały kilka miesięcy, oczywiście pod ogniem obrońców, którzy niechętnie patrzyli na to skądinąd imponujące dzieło sztuki inżynierskiej. W końcu, prawdopodobnie wiosną 73 roku, rampa była gotowa.
Według Flawiusza, w nocy przed decydującym szturmem dziewięciuset obrońców twierdzy zebrało się, by wysłuchać mowy swojego przywódcy. Przemowa ta miała brzmieć jak następuje:
Dawno temu, waleczni mężowie, powzięliśmy postanowienie, że nie będziemy służyć ani Rzymianom, ani nikomu innemu prócz samego Boga, bo On jeden jest prawdziwym i sprawiedliwym panem ludzi. A oto teraz nadszedł czas, który żąda potwierdzenia tego przekonania czynem. Obyśmy tylko nie okryli się hańbą w tej chwili próby! Przedtem nie chcieliśmy znosić jarzma niewoli, która nawet nie groziła niebezpieczeństwem, to teraz mielibyśmy dobrowolnie zgodzić się nie tylko na niewolę, ale i srogą zemstę, jeśli dostaniemy się żywi w ręce Rzymian? Wszak byliśmy pierwsi, którzy stanęli do boju z nimi, i jesteśmy ostatnimi, którzy bój ten toczą. wierzę też, że Bóg dał nam łaskę, żebyśmy mogli umrzeć piękną śmiercią i jako ludzie wolni, co nie było dane innym, którzy musieli ulec wbrew swej nadziei.
My wszakże wiemy z całą pewnością, że twierdza padnie, skoro dzień zaświta, ale możemy swobodnie wybrać szlachetną śmierć dla siebie i naszych najbliższych. (…) Niechaj giną żony nasze nie pohańbione, a dzieci nie zakosztowawszy goryczy niewoli. Po nich wyświadczymy sami sobie tę szlachetną przysługę, zachowując wolność jako piękny całun. Ale przedtem jeszcze zniszczymy ogniem cały nasz dobytek i samą twierdzę. Rzymianie wściekać się będą — wyobrażam to sobie — gdy ani nas samych nie dostaną w swoje ręce, ani łupu nie wezmą. Zostawimy samą tylko żywność, aby po naszej śmierci świadczyła, że nie pokonano nas głodem, lecz, jak na początku postanowiliśmy, wybraliśmy śmierć zamiast niewoli.
Krótko mówiąc: ustalono, że nie godzi się dać pojmać żywcem w niewolę.
Jak uradzili, tak też i zrobili. Ponieważ samobójstwo nie jest przez Boga mile widziane, zgodnie z zasadą mniejszego zła wylosowano najpierw część wojowników, która uśmierciła wszystkich pozostałych, następnie z tej części kolejną grupę, a z ostatniej – jednego tylko żołnierza, który zabiwszy swoich towarzyszy na koniec sam odebrał sobie życie. Kiedy nad ranem Rzymianie wkroczyli do twierdzy, znaleźli tam tylko zwłoki obrońców, którzy woleli zginąć, niż poddać się nieprzyjacielowi.
Jako symbol nieprzejednanego oporu przeciw wrogowi Masada jest dziś jednym z fundamentów tworzenia tożsamości narodowej Izraela. To tutaj oddziały komandosów składają przysięgę, wykrzykując “Masada nigdy więcej nie upadnie!”. Tutaj dzieci, młodzież i starsi zdobywają przeświadczenie o zagrożeniach otaczających ich ojczyznę i o konieczności walki za nią do końca.
Na fotografii u samej góry: Izraelski F-16 nad Masadą